wtorek, 29 maja 2018

Rozdział 7

 Dallas jest w tym razem z nimi?  Nie wierze. A ja łudziłam sie że Zayn zmienił sie w stosunku do mnie bo coś zrozumiał. Jaka jestem naiwna. A Dallas.. Oszukała mnie.
Weszłam do pokoju i usiadłam na brzegu łóżka. Moje życie po raz kolejny wywróciło sie do góry nogami. Będąc oszołomiona położyłam się spać.
***
Wstałam kilka minut przed 8. Gdyby nie to, że jestem tu gdzie jestem chętnie bym została dzisiejszy dzień w domu. W opłakanym stanie ruszyłam do łazienki, która znajdowała sie w pokoju. Zaliczyłam wszystkie poranne czynności, wliczając w to makijaż. Na końcu się przebrałam, po czym spakowałam wszystkie rzeczy i wyszłam z pokoju. Będąc już na dole, usłyszałam dźwięk muzyki w kuchni. Przeszłam do pomieszczenia, w którym ujrzałam Doniyah. 
- Hej - rzuciła dziewczyna.
- Cześć - odpowiedziałam. 
- Jesteś głodna?
- Nie, dzięki.
- Wytrzymasz bez śniadania cały dzień?
- Jakoś sobie poradzę - i  w tym momencie do kuchni wszedł mulat. Wyglądał ... niesamowicie. Ubrany w czarne spodnie, do tego biały t-shirt, włosy ułożone jak zwykle a na twarzy ten piękny i promienny uśmiech. Jeszcze chwila i bym sie rozpłynęła, kiedy do rzeczywistości przywołał mnie jego głos.
- Hej. Gotowa by zmierzyć się ze szkolnym potworem?
- Zmierzyłam sie z tobą. Już nic gorszego przydarzyć się mi nie może - rzuciłam obojętnie i opuściłam kuchnie. 
- Wszystko w porządku ? - zapytał zakładając kurtkę, jednak ja nic nie odpowiedziałam - aha dobrze wiedzieć. Jedziemy? - zabrałam swoją torbę i wyszłam z domu, kierując się do jego auta. Wrzuciłam na tylne siedzenie torbę i zajęłam miejsce pasażera. Zayn zajął miejsce obok i bez słowa ruszyliśmy w drogę. Cały czas myślałam o wczorajszej rozmowie, której byłam świadkiem. Czy na prawdę Dallas byłaby w stanie podjąć się czegoś takiego i narażać sie na takie niebezpieczeństwo? Przecież to absurd! Nie byłam w stanie uwierzyć, że Malik uczepił się tego tylko i wyłącznie dlatego, ze moja kochana siostrzyczka mu tak nakazała. W sumie wyjaśnia to jej przyjazd do Glasgow. Około 20 minut później wjechaliśmy na parking przed szkołą. Nie oczekując na nic, wzięłam swoje torby i już chciałam wychodzić, jednak on mnie zatrzymał.
- O co chodzi? 
Nic mu nie odpowiedziałam.
- Chodzi ci o wczoraj? O ten pocałunek? Przecież nic on nie znaczył - spojrzenie przeniosłam na szybe. Zaśmiałam się pod nosem nie wierząc w to co usłyszałam. A wiec bawił sie moim kosztem. Łzy automatycznie cisneły sie do oczu, jednak zamierzałam być silna. Przynajmniej przed nim.
- Możesz do cholery sie odezwać!? 
- Nie, nie moge! A napewno nie chce rozmawiać z takim idiotą jak ty! - wybuchłam niepohamowaną złością, po czym na oczach większości szkoły opuściłam jego auto, z hukiem zamykając drzwi i ruszyłam w stronę budynku. Wiedziałam, ze będę teraz na językach całej szkoły jak i po tamtej imprezie. Ale opinie na mój temat miałam głęboko w poważaniu. Podeszłam do szafki, do której wrzuciłam swoja jedną torbę i niektóre podręczniki. Kilka minut później zadzwonił dzwonek na pierwsza lekcje.
***
Dzisiejszy dzień był ciężki, zwłaszcza przerwy, na których ludzie spoglądali na mnie bądź szeptali wokół. Po 4 lekcjach zostaliśmy zwolnieni do domu z powodu nieobecności nauczyciela z matematyki. Zabrałam swoje rzeczy i ruszyłam w stronę wyjścia. Wychodząc z budynku szkoły, na parkingu ujrzałam mulata z jego bandą. Przez moment zatrzymałam się i spojrzałam się w tamtym kierunku, jednak gdy on skierował swój wzrok na mnie szybko sie odwróciłam i ruszyłam w stronę domu.
- Demi! Demi! Zaczekaj! - usłyszałam jego głos. Nie chcąc robić sensacji przy całej szkole, spuściłam głowe i przyspieszyłam kroku.
- Demi! - chwilę później zatrzymał sie przede mną.
- Zostaw mnie, okej ? - wyminęłam go.
- Co się stało? Wczoraj nie byłaś taka - zatrzymałam się i odwróciłam sie w jego stronę.
- Bo do wczoraj nie wiedziałam o kilku rzeczach, po za tym za kogo ty mnie uważasz!? Myślisz, że jestem taka jak te wszystkie wokół ciebie? Sądzisz, ze rzucę ci sie na szyje przy pierwszej lepszej okazji albo dam ci sie przelizać ? Wiesz co.. powiem ci jedno. Mam dość ciebie i twoich kłopotów, zabieraj sie z mojego życia i żyj sobie po swojemu. Narazie Zayn -  rzuciłam ostro i ruszyłam w drogę do domu. 
Około 14 byłam w domu. Rozpakowałam torby, ogarnęłam mieszkanie i zjadłam obiad. Robiłam wszystko aby myślami być daleko od rzeczywistości. Chwilę później dostałam smsa od Dallas:
"Przepraszam cię, ale nie możemy się dzisiaj spotkać. Wypadło mi coś ważnego. Zobaczymy się innym razem. Pa."
- Zajebiście - burknęłam pod nosem i wzięłam się za oglądanie jakiegoś filmu.
Chwile później na moim telefonie pojawił się nieznajomy numer. Odebrałam odrazu.
- Tak?
- Cześć to ja - usłyszałam jego głos.
- Nie mam ochoty na rozmowę z tobą, cześć - rozłączyłam sie i odłożyłam telefon obok na łóżku.
Chłopak dzwonił kilka razy ale nie odebrałam. Resztę dnia spędziłam przed telewizorem.

Obudziłam sie około 7 z bólem głowy. Czułam się beznadziejnie. Gdy się podniosłam z łóżka zakręciło mi się w głowie. Zeszłam na dół i wzięłam tabletkę. Mimo wszystko po dłuższym czasie nie przechodziło. Nie mając czasu ani ochoty na śniadanie poszłam się przebrać i umyć. Umyłam zęby i twarz, zrobiłam lekki makijaż i założyłam na siebie rurki i biały top a na to czarny sweterek. Spakowałam ksiązki i wyszłam z domu. Po 10 minutach drogi samochodem byłam pod szkołą. Cały czas czułam sie fatalnie. Gdy wysiadłam z samochodu spotkałam się ze spojrzeniami kilku osób, ale w tym stanie nie byłam zbyt przejęta tym faktem. Weszłam do szkoły i poszłam do sali biologicznej.

* 2 godziny później
- Dobrze się czujesz? Nie wyglądasz najlepiej ? - usłyszałam głos Seleny.
- Dzięki - posłałam lekki uśmiech - chyba będę chora. Jest mi zimno i kręci sie w głowie.
- To co ty tu jeszcze robisz? Chodź idziemy do pielęgniarki.
- Nie. Dam rade. Jeszcze 4 lek...
Chwycił mnie straszny ból głowy. Oparłam się automatycznie o murek.
- Wytrzymasz? Wątpię w to. Demi musisz się położyć. Chodź zwolnimy sie z zajęć i odprowadzę cie do domu.
- Nie ma potrzeby. Na prawde Sel - westchnęłam ciężko.
- Hej, wszystko w porządku ? - tuż obok zjawił się Harry.
- Nie. Demi..
- Wszystko okej. Gdzie mamy kolejną lekcje?
- Na pierwszym piętrze - odpowiedziała zrezygnowana po czym szybko wstałam co skutkowało tym, ze po chwili straciłam świadomość co się ze mną i wokół mnie dzieje.

***
Otworzyłam po kolei ciężkie powieki, próbując przyzwyczaić wzrok do światła. Ostatnie co pamiętam to nogi jak z waty i zawrót w głowie. Uniosłam się ledwo na łokciach jednak po chwili czyjaś dłoń sprawiła, że znów moje plecy stykały się z kanapą.
- Leż - usłyszałam JEGO głos za sobą. Momentalnie odwróciłam głowę i spojrzałam w jego kierunku,
- Co ty tutaj robisz?
- Stoję jak na razie - podszedł bliżej i usiadł obok na kanapie tak, że byliśmy zbyt blisko siebie.
- Gdzie jest Selena? - podniosłam się jednak bez skutecznie. Po chwili leżałam znowu.
- Leż, nie wstawaj.
- Gdzie jest Selena?
- W szkole.
- Jak to w szkole? A ty?
- Co ja ? - uśmiechnął się.
- Co ty tutaj robisz? I dlaczego jestem w twoim domu ? - tym razem udało mi się usiąść jednak skutkowało to silnym bólem głowy - Ała!
- Mówiłem żebyś sie położyła i nie wstawała - złapał mnie za ramiona i ponownie wylądowałam na plecach.
- Odpowiesz mi na pytania!? - rzuciłam nieco poirytowana.
- Zemdlałaś w szkole więc zabrałem cię tutaj. Miałem ostatnią lekcje a Selena jeszcze 3 więc się urwałem. Jak sie czujesz?
- Na serio chcesz wiedzieć ? - spojrzałam na niego unosząc brew ku górze.
- No jakby nie było na serio to bym cie nie pytał. Więc?
- W miare okej - rzuciłam błądząc wzrokiem po suficie.
- To dobrze - nastała chwila ciszy, którą po chwili przerwał mulat - mogę cie o coś spytać?
- Jeśli musisz..
- To co było wczoraj..
- To co było wczoraj, było wczoraj a ja nie chce o tym gadać, jasne? Dzięki za pomoc ale lepiej będzie jak już sobie pójde - wstałam z łóżka mimo lekkich zawrotów głowy, udałam sie w strone korytarza.
- Zaczekaj - złapał mnie za nadgarstek.
- Czego ode mnie chcesz? - wysyczałam stojąc zbyt blisko jego.
- Chce wiedzieć dlaczego tak się zachowujesz - prychnęłam na jego słowa.
- Udajesz takiego idiote czy na prawde nim jesteś Zayn ? Może nie znam cię tak dobrze jak twoi znajomi ale myślę, że powinieneś przestać się bawić uczuciami innych.
- Nadal chodzi ci o to co zaszło wtedy ?
- Nie, tak,.. oh mniejsza z tym. Nie tylko oto! Zostaw mnie a najlepiej zapomnij - kiedy chciałam obrócić sie w kierunku drzwi on przywarł mnie do nich i wpił sie zachłannie w moje usta.
- Przepraszam za to co powiedziałem wczoraj rano w samochodzie. Kłamałem.
- Zayn zostaw mnie! Cześć - chwyciłam za kurtkę i opuściłam jego dom.
Gdy wyszłam na zewnątrz zrobiłam głęboki wdech i ruszyłam przed siebie. W mojej kurtce rozległ sie dźwięk telefonu.
- Tak?
- Co z tobą?
- Wszystko w porządku Sel. Właśnie wracam do domu.
- Wracasz? To gdzie ty byłaś ?
- Długa historia, opowiem ci przy okazji.
- Wpaść do ciebie później ?
- Jeśli chcesz.
- Będę o 6. Pa.
- Hej.
Kwadrans później byłam już w domu. Pierwsze co zrobiłam to wzięłam długą kąpiel.
***
Około 6 zjawiła się Selena. Jak to ona od razu zaczęła wypytywać i upewniać się ze wszystko ze mną ok.
- Jesteś pewna że dobrze sie czujesz?
- Po raz setny jak nie tysięczny mówię ci że czuję si dobrze - wydukałam ze szcztucznym uśmiechem na twarzy,
- To dobrze. Też cie kocham Lovato. A teraz mów co u was?
- U was? to znaczy ?
- Oj nie udawaj durnej. Wszyscy o was mówią.
- O jezu.. nie ma żadnych was, nas czy kogo tam jeszcze! On mnie nie interesuje ...
- Wcale, tylko jakoś ostatnimi czasy spędzacie ze sobą znacznie dużo czasu.
- To nieprawda! Owszem spotkaliśmy się kilka razy ale to tylko i wyłącznie z przymusu. Nic nas nie łączy i nie połączy Selena. I nie patrz tak się na mnie bo na serio nie przepadam zbytnio za nim.
- Jasne, jasne. Mów, mów a ja i tak wiem swoje. Podoba ci się on tak samo jak ty jemu. I taka jest prawda Lovato! - krzyknęła przechodząc do kuchni.
- Rzeczywiście. Myśl sobie co chcesz. Ale powtarzam po raz ostatni on nie jest nawet w moim typie i nigdy nie będzie.
- yhym.. niech ci będzie ale ja i tak wiem swoje - usiadła obok z lodami w rękach.
- A ty może byś była tak miła i nie wyżerała mi wszystkiego z lodówki Gomez co ?
- Wiesz co .. może innym razem - uśmiechnęła się szeroko i wzięła się za porcje lodów.
- A skoro już jesteśmy przy tym temacie, to może powiesz co u twojego loczka?
- A bardzo dobrze.
- A konkretniej?
- Zajebiście dosłownie. Jest cudowny, uroczy i taki słodki , mmm ... - rozmarzyła sie.
- Słodki !? - uniosłam brew ku górze - Gomez weź się ogarnij.
- Harry to mój ideał.. nie wiem dlaczego nie przepadasz za Zaynem, zdaje się również być spoko, a do tego niezłe ciacho - poruszyła zabawnie brwiami.
- Taaa...
- No powiedz mi jeszcze że Malik nie jest przystojny. To że musi sprawować nad tobą opieke nie znaczy, ze jest totalnie do bani.
- Jaką opieke? - patrząc na jej mine, która natychmiast sie zmieniła wiedziałam, że coś przede mna ukrywa.
- Powiedziałam opieke, mm chyba mi się przejęzyczyło..
- Sel o co chodzi ?
- O nic. Wiesz późno się już zrobiło lepiej sobie już pójde.
- Powiedz mi - spojrzałam na nią. Jednak ona popatrzyła na mnie i ruszyła w strone wyjścia. Po chwili zniknęła z mojego pola widzenia. Ehh zaczyna mnie denerwować tak samo jak i on.
Reszte dnia spędziłam oglądając jakiś film.

piątek, 12 września 2014

Rozdział 6

Obudziłam się około 10 na kanapie. W domu panowała cisza. Nim zdążyłam się podnieść, do domu ktoś wszedł. Odwróciłam się i tuż za sobą ujrzałam Zayna. Posłałam ironiczny uśmiech i odwróciłam się ponownie.
- Dobrze że już nie śpisz. Musze ci o czymś powiedzieć - usiadł przede mną na fotelu po drugiej stronie pokoju. Spojrzałam na niego wyczekująco - no więc..
- Przechodź od razu do konkretu.
- Chciałbym abyś została jeszcze dzisiaj tutaj.


- Co takiego !? Chyba śnisz - prychnęłam.
- Musisz ...
- Nic nie muszę. Wracam i to za chwile do domu czy ci się to podoba czy nie - wstałam i odłożyłam koc.
- Zaczekaj - podbiegł i złapał mnie za nadgarstek.
- Puść mnie - chciałam wyrwać reke z jego uścisku jednak jego uścisk stał się mocniejszy.
- Prosze cie zostań tu jeszcze dzisiaj.
- Umówiliśmy sie i to w ogóle nie wiem czemu sie na to zgodziłam, że jutro czyli dzisiaj odwieziesz mnie do domu i ani dnia dłużej. I względem umowy dzisiaj wracam do domu.
- Wiem ze sie tak umawialiśmy ale ... Nie możesz tam dzisiaj wrócić.
- Bo ? - uniosłam brew ku górze.
- Tam jest niebezpiecznie.
- Jak wszędzie gdzie tylko jesteś ty lub reszta twojej bandy - warknęłam pod nosem.
- Przestań. Oni mogą czekać u ciebie bo wiedzą ze ostatnio byłem tam.
- A czyli znowu mam przez ciebie same kłopoty?
- Nie. Po prostu..  Nie chce żebyś tam jechała.
- Mam dość już ciebie, twoich gierek, znajomych i kłopotów - warknęłam - jutro odwozisz mnie prosto do szkoły. Nie mam zamiaru opuszczać szkoły ze względu na ciebie.
- Dobra odwiozę cie do szkoły. Na którą masz ?
- Na 9.
- W porządku.
- A teraz mnie puść - warknęłam, wyrywając dłoń i usiadłam ponownie na kanapie.

* Godzinę później.
- Wychodzę na pół godziny. Nigdzie nie wychodź. Jakby co to dzwoń - wyszedł z domu i zamknął drzwi.
- Idiota - rzuciłam poduszką w drzwi.


Siedziałam tak przed telewizorem z 10 minut kiedy ktoś otworzył drzwi i wszedł do środka. Odwróciłam się i zobaczyłam młodą dziewczynę.
- Hej - rzuciła - ty musisz być Demetria.
- Cześć tak. A ty to kto ? - uniosłam brew ku górze.
- Jestem Doniya, siostra Zayna - uśmiechnęła sie promiennie - tak w ogóle gdzie mój braciszek ?
- Nie ma go. Wyszedł kilka minut temu - i właśnie teraz wpadłam na świetny pomysł - ale zaraz powinien wrócić. Ale wiesz co korzystając z okazji że ty tu jesteś - wstałam i wzięłam swoją torbę - ja teraz wyskoczę na chwilkę po swoje rzeczy bo nie miałam kiedy i wrócę - nim dziewczyna zdążyła cokolwiek powiedzieć, wyszłam z domu i ruszyłam w strone głównej drogi prowadzącej do mojego domu. No to Zayn się nieźle wkurzy.

*Perspektywa Doniya
- Yyy aha.. Dobrze wiedzieć - postawiłam walizkę w przedpokoju i usiadłam na kanapie czekając na Zayna. Kilka minut później zjawił sie.
- Demi! - usłyszałam głos brata w korytarzu.
- Jaka Demi ? Witaj braciszku - uśmiechnęłam sie i przytuliłam sie do niego.
- Doniya ? A co ty tu robisz ? - spojrzał zaskoczony z lekkim uśmiechem na twarzy.
- A przyjechałam zobaczyć jak sie trzymasz. W końcu długo cie nie widziałam ani nie słyszałam.
- To fajnie. Poznałaś Demi ?
- Demetrie? W mniejszej ilości pewnie tak.
- Jak to? - przeszliśmy do salonu a jego uśmiech z twarzy znikł natychmiast - gdzie ona jest ?
- Gdy weszłam powiedziałyśmy sobie cześć i chwile później powiedziała ze musi iść po kilka swoich rzeczy i żebym popilnowała domu.
- Ja pierdole! - Zayn przetarł dłonią twarz i szybko opuścił dom. Zrobiłam coś nie tak? O co tu chodzi?

* Perspektywa Demi
Zabrałam wszystkie potrzebne mi książki i ubrania spakowałam do torby i wyszłam z domu. Wrzuciłam torbę do bagażnika i kiedy już wsiadałam do auta usłyszałam głos za sobą.
- Witam szanowną nieznajomą - obróciłam sie.
- Joe? Co ty tu robisz ?
- Przyjechałem do Nicka. I tak wybrałem sie przejść. I oto ty.
- Nick jest tutaj ?
- Tak od kilku miesięcy - posłał swój fałszywy uśmiech a ja spojrzałam w innym kierunku.
- A ty co tu robisz ?
- Jak nie widzisz to tu mieszkam - rzuciłam lekceważąco.
- Ehh ten twój cięty jezyk. Kiedyś on ci nawet nie pomoże - burknął.
- Grozisz mi? Bo jakoś sie nie boje - skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
- Jak na razie - rzucił pod nosem.
- Joe śpieszę sie i nie szczególnie mam chęci z tobą rozmawiać.
- Za to ja mam i będziesz słuchała kiedy do ciebie mówie jasne? czy inaczej to przetłumaczyć - podszedł do mnie bliżej - to, że nie jesteśmy już razem nie oznacza, że z tobą skończyłem.
- Ale ja z tobą skończyłam, żegnam - zrobiłam krok w tył a moje ciało zetknęło się z samochodem. Chłopak zrobił krok w moją stronę tym samym prawie stykając się ze mną ciałem. Złapał mnie silnie za nadgarstki i przywarł do auta. Próbowałam go odepchnąć ale on sie nie ruszył.
- Zostaw mnie i zapomnij o mnie! - krzyknęłam i w jednej chwili widok przede mną przypominał widok z filmu. Wszystko w zwolnionym tempie. Zayn pojawił sie tak nagle. Wywalił Joego na beton i przyłożył mu.
- Powiedziała ci żebyś ją zostawił. Przetłumaczyć ci nieco inaczej czy już rozumiesz ?
- Koleś wyluzuj. Chciałem tylko z nią pogadać.
- Sam stąd pójdziesz czy ci pomóc?
- Weź ogarnij sie. Sam pójdę. A z tobą jeszcze mam do pogadania - wskazał na mnie.
- Coś jeszcze chcesz dodać? Spróbuj ją tylko tknąć.
Joe usunął sie z mojego pola widzenia, jednak teraz przede mną rozwścieczony do bólu mulat. Spojrzałam na niego niepewnie.
- Wszystko w porządku ? - zapytał
- Taa dzieki - rzuciłam pod nosem, otwierając drzwi od auta.
- Musimy porozma.. A ty dokąd ?
- Obiecałam że zostane do jutra więc przyszłam po książki na jutro i miałam zamiar już sie zbierać kiedy... No tak wyszło.
- Kto to był?
- Możemy już jechać?
- Tak ale wsiadaj do mojego auta.
- Niby dlaczego?
- Wsiadaj i nie dyskutuj.
- Nie! Jade swoim.
- Powiedziałem i koniec.
- Jezu! dlaczego akurat ty musiałeś stanąć na mojej drodze? Wszyscy jesteście tacy sami - zabrałam swoje rzeczy i wsiadłam do jego auta. Po 15 minutach byliśmy na miejscu. Nie zważając na niego wysiadłam i ruszyłam w strone drzwi
- Zaczekaj - usłyszałam za sobą. Odwróciłam sie w jego strone stojąc już na schodach - wszystko w porządku ?
- Tak, raczej tak.
- Musimy porozmawiać. Chodź - wyciągnął dłoń w moim kierunku. Spojrzałam niepewnie najpierw na jego dłoń a potem na niego. On nie zastanawiając sie chwycił mnie za nadgarstek i poprowadził tuż za sobą na pierwsze piętro gdzie weszliśmy do jednego z pokoi. Usiadłam na fotelu w kącie pokoju, spoglądając na ogród tuż zza szyby balkonu.
- Dlaczego stąd uciekłaś? - usłyszałam o dziwo spokojny głos Zayna.
- Nie uciekłam tylko wyszłam na chwile. Musiałam skoczyć po książki na jutro. Już ci mówiłam.
- Yhym. Prosiłbym żebyś następnym razem chodź poinformowała mnie o swoich planach.
- Następnego razu nie będzie. Wiec zaoszczędzę sobie nerwów a tobie dodatkowych obowiązków.
- Czy możesz rozmawiać ze mną w bardziej milszy sposób ?
- A co może mam ci jeszcze pokłony słać albo wyściskać? - prychnęłam.
- Nie liczę na aż takie wielkie poświecenie z twojej strony. Ale chociaż byś odpuściła swoim ironicznym tonem.
- Tak co ty nie powiesz. Coś jeszcze ?
- Tak. Kto to był ?
- Nie ważne. To wszystko? Dzięki - wstałam i wyszłam z pokoju. Zeszłam na dół i wyszłam prosto na taras. Usiadłam na jednej z ławek w dużej, drewnianej altanie. Co ja tu w ogóle robię? Ostatnie dni są koszmarne. Jednego dnia jestem zwykłą dziewczyną prowadzącą spokojne życie a drugiego dnia dziewczyna zamieszana w jakieś grube sprawy o których nic nie wie. Eh niech ten dzień sie wreszcie skończy. Jutro wrócę do szkoły, przesiedzę marne kilka godzin i wrócę do domu gdzie powrócę do swojego normalnego życia.
W kieszeni spodni zaczął wibrować telefon. Wyciągnęłam go i spojrzałam na ekran. To była Dallas. Odebrałam.
- Cześć
- Hej Demi. Jak tam?
- Bywało lepiej a tam? Co w Dallas ?
- Amm.. Tak właściwie to nie wiem. Od miesiąca jestem w Glasgow.
- Słucham? Od miesiąca jesteś w Glasgow i nawet sie nie odezwałaś?
- Przepraszam. Ale jakoś tak wyszło.
- Dziękuję siostrzyczko za liczne spotkania - rzuciłam sarkastycznie.
- Ej Demi, przestań. Nie bądź taka. Właśnie dlatego dzwonie. Chce się z tobą spotkać.
- Yhym. Kiedy ?
- A kiedy będziesz miała czas?
- Nie wiem. Może być jutro.
- 18?
- Może być.
- Nie złość sie na mnie. Wyjaśnię ci to jutro.
- Yhym. To do jutra.
- Wszystko w porządku?
- Tak.
- Do zobaczenia.
- Cześć.
Schowałam telefon do kieszeni spodni i wtedy poczułam obecność kogoś za mną. Wiedziałam że to on.
- Co chcesz? - rzuciłam patrząc się przed siebie.
- Skąd wiesz że coś chce? - wyczułam jego uśmiech na twarzy.
- A nie prawda?
- No dobra. Wygrałaś. Zbieraj sie. Jedziemy.
- Dokąd ? - obróciłam sie w jego kierunku.
- Zobaczysz jak dojedziemy.
- Nie mam ochoty na wyjazdy.
- Chodź - spojrzał na mnie oczekująco.
- Jezu. Co tym razem ? - przerzuciłam oczyma i wstałam z miejsca po czym ruszyłam za nim. On sie obejrzał i uśmiechnął sie.
- I czego sie uśmiechasz mi tu? - na moją twarz wkroczył uśmiech.
- Niczego. Chodź - otworzył przede mną drzwi tarasowe.
- Od kiedy ty to taki dżentelmen ? - zmierzyłam go wzrokiem, wchodząc do domu.
- Zdarza sie - puścił do mnie oczko i wszedł za mną do środka - Doniya wychodzimy. Nie wiem za ile wrócimy.
- Okej - dziewczyna odkrzyknęła z salonu. Założyłam buty, chwyciłam za bluzę i wyszliśmy z domu. Wsiedliśmy oboje do auta i ruszyliśmy.
- To jak daleko jedziemy i w jakim celu?
- Zobaczysz - uśmiechnął sie triumfalnie.
- Nie znoszę tych twoich nagłych, nieprzemyślanych, zwariowanych, głupich i całej masy innych  niespodzianek.
- I tak wiem że je kochasz.
- Słucham? Zwłaszcza to że od tygodni nie mogę spokojnie żyć. To na pewno wielbię.
- Wiesz przecież że nie robię tego specjalnie. Chociaż powiem że jest całkiem interesująco tak sie zajmować takim nieporadnym dzieckiem.
- Co takiego? - spojrzałam na niego zaskoczona - nara ci Malik. Nie odzywaj się do mnie. Sam jesteś rozwydrzonym bachorem - walnęłam go w ramie i odwróciłam głowę w drugim kierunku. Zayn zaczął sie śmiać.
- Ha ha boki zrywać - skarciłam go wzrokiem.
- Pięknie wyglądasz kiedy sie złościsz - powiedział wciąż sie śmiejąc.
- Wal sie. Nie rozmawiam z tobą - obróciłam sie w miarę możliwości do niego plecami i uśmiechnęłam sie sama do siebie.
- Oj przestań sie obrażać - przestał sie śmiać jednak w jego głosie nadal było słychać rozbawienie. Chwile później zjechaliśmy w jakąś boczną ścieżkę. Dookoła otaczał nas las. Po chwili moim oczom ukazała sie duża posesja, ogrodzona wysokim płotem, na której stał duży drewniany dom. Tuż przed nim znajdował sie staw z ogrodem a tuż obok kilka drzew. Widok był niesamowity. Rozpięłam pasy i wysiadłam z auta. Rozejrzałam sie dookoła próbując zorientować sie w terenie.
- To wszystko jest twoje? - spojrzałam na Zayna. Chłopak uśmiechnął sie szeroko.
- A czyli jednak ze mną rozmawiasz - podszedł bliżej i zatrzymał sie obok mnie patrząc przed siebie prosto na posesje - to wszystko należało kiedyś do mojej ciotki. Zginęła w wypadku i zostawiła to mi. Przyjeżdżam tu od czasu do czasu gdy chce sie chodź na chwile oderwać od tego wszystkiego. -
Czyli on też wolałby prowadzić normalne życie. To dlaczego z tym nie skończy? Musze go trochę o to podpytać.
- Ładnie tu.
- Podoba ci sie ? - zapytał. Pokiwałam głową z lekkim uśmiechem - no to chodź pokaże ci resztę.
Chwile później weszliśmy na posesje. Widok był zniewalający. Nie mogłabym wyobrazić sobie bardziej idealnie urządzonego domu jak i ogrodu. Widać że kilka lat dużej roboty uczyniło to miejsce nadzwyczajnym.
- Twoja ciotka na prawdę poświeciła chyba całe swoje życie temu miejscu.
- Tak. Zawsze miała bzika na punkcie kwiatów, rożnych dekoracji i te podobne. Ale jak widać udało jej sie osiągnąć genialny efekt.
- Tak i to bardzo - uśmiechnęłam sie przez moment patrząc sie na mulata. Rozejrzałam sie dookoła ogrodu - mogłabym tu zamieszkać.


- Wszystko jest możliwe - spojrzał na mnie znacząco poruszając brwiami.
- Tak z tobą na czele - zjechałam go wzrokiem uśmiechając sie i przeszliśmy na drugą stronę podwórka.
- Chodź pokaże ci coś.
Ruszyłam za nim na drugi koniec podwórka gdzie zatrzymaliśmy sie pomiędzy kilkoma drzewami.
- Będziemy płot oglądać czy drzewa podziwiać ?
- Spójrz w górę.
Uniosłam wzrok ku niebu a moim oczom ukazał sie niewielki dom na drzewie. 
- W prawdzie mówiąc wieczorem wygląda bardziej efektownie ale i tak jak na swoje lata dobrze sie trzyma.
- Fajnie to wygląda - uśmiechnęłam sie oglądając domek.
- Wchodzimy ? - spojrzał wyzywająco na mnie.
- Stawiasz mi wyzwanie? - zabrzmiało bardziej jak zdanie niż pytanie - a ja chętnie podejmuje sie wyzwań. Mam tylko nadzieje że te schodki nie zawalą sie pod moim ciężarem - podeszłam bliżej drzewa.
- Ja też mam nadzieje. W innym razie mój domek legnie w gruzach.


- Zayn! - krzyknęłam - jesteś bezczelny - dodałam nieco ciszej - wchodzisz pierwszy.
- Haha niech bedzie - wszedł powoli na góre.
- Ty grubasie! Wszystkie deski popękały! - zaśmiałam sie i weszłam tuż za nim.
- Witam w moim królestwie - uśmiechnął sie promiennie rozglądając sie po domku. Próbuje sobie wyobrazić małego Malika bawiącego sie na domku na drzewie. Musiał być bardzo energicznym dzieckiem. Na samą myśl o małym, uroczym Zaynie, na mojej twarzy zagościł uśmiech.
- Czemu sie uśmiechasz ?
- A co nie można? - pokazałam mu języka i ruszyłam na przechadzki po domku.
- Wybudowałem go razem z wujkiem mając chyba z 8 lat. To było coś. Spędzałem tu każdą wolną chwile. Zazwyczaj gdy przyjeżdżaliśmy do ciotki na wakacje czy weekendy, spędzałem tu całe dnie. Najlepsze miejsca na ucieczkę od całego świata czy na rozmyślania - stał oparty o konar drzewa i rozglądał sie wokół.
Widać było że w budowe została włożona masa roboty. Wnętrze było cale drewniane. W oknach były szybki, na środku stał drewniany stół przymocowany do podłoża a przy nim znajdowały sie 4 krzesła. W kącie stał mebel coś na wzór biurka  a tuż obok niego szafka na których stały jakieś zabawki czy książki. Po drugiej stronie na całej ścianie wisiały jakieś rysunki i graffiti. Były niesamowite. Podeszłam do jednej z szafek i otworzyłam teczkę w której znajdowały sie kartki podobne jak te na ścianie.
- Rysujesz ? - odwróciłam sie w jego kierunku.
- Tak - podszedł do mnie bliżej i stanął tuż za mną przyglądając sie rysunkom w teczce.
- Są genialne - uśmiechnęłam sie oglądając resztę. Odłożyłam teczkę na miejsce i  podeszłam do drzwi znajdujących sie po drugiej stronie. Otworzyłam je z lekką trudnością. Moim oczom ukazał sie mały taras ogrodzony drewnianą balustradą.
Podeszłam bliżej i rozejrzałam sie wokół. To wygląda niesamowicie. I tak bardzo przypomina mi o dzieciństwie w Dallas. Usiadłam na samym brzegu i spuściłam nogi tak że zwisały mi one w dół. Zayn zajął miejsce obok mnie. Siedzieliśmy przez chwile w ciszy.
- Bardzo ładnie tu. Widać że poświeciłeś temu dużo czasu - oparłam głowę o barierkę.
- Tak i to dość sporo czasu.
- W Dallas miałam podobny. No może mniej wypasiony ale całkiem niezły. Ale jakoś z upływem czasu przestałyśmy razem z siostrą z niego korzystać i w końcu został zniszczony. A teraz w sumie żal jego jak tak patrze na ten twój.
- Jeżeli chcesz może i być częściowo twój - uśmiechnął sie.
- Dzięki - pokręciłam głową uśmiechając sie - co zamierzasz zrobić z tym wszystkim ?
- Jeszcze nie wiem. Nie chce tego sprzedawać. Zbyt dużo znaczyło to dla ciotki, po za tym spędziłem tu część swojego dzieciństwa. Z kolei nie chciałbym tu sie wprowadzać gdyż w razie czegoś to moje schronienie.
- A nikt z rodziny nie mógł by sie tym zająć? To duża posiadłość i wymaga poświecenia czasu i dużo pracy.
- W Bradford mieszka moja rodzina. Wątpię że ktokolwiek chciałby tu przyjeżdżać i się tym zajmować. Po za tym wole trzymać ich z daleka od tego miasta.
- W Bradford? Myślałam że jesteś stąd.
- Nie, nie jestem stąd. Pochodzę z Bradford i tam jest moja rodzina. A tu wylądowałem ze względu na to co robię i na te miejsce.
- Od kiedy jesteś w tej grupie?
- Ehh..  Lovato .. Ciekawska jesteś.. - pokręcił głową i spojrzał na mnie uśmiechając sie szeroko.
- Ciesz sie że w ogóle z tobą rozmawiam.
- Dziękuję za tak wielki wysiłek jaki sprawia ci rozmowa ze mną - zakpił - jestem w tym jakieś 4 lata. Zaczęło sie już w Bradford i trwa do teraz.
- Dlaczego to robisz? - Zayn popatrzył przez chwile na mnie lecz nic się nie odezwał.
- A czemu miałbym tego nie robić?
- Na prawdę mam ci wymieniać powody?
- No dobra nie. Jakoś tak wyszło.. Nie potrafię wyjaśnić ci dlaczego akurat to.
- Nie chciałbyś z tym skończyć? - uśmiechnął sie tak jakby go to nieco rozbawiło.
- Nawet jeśli bym chciał to nie tak łatwo by było. W moje życie musiały by wejść radykalne zmiany. Ale kto wie może kiedyś .. Dobra koniec tematu. Wracamy?
- Yhym - pokiwałam głową i chwytając za dłoń stojącego już chłopaka. Razem zeszliśmy z domku i ruszyliśmy w strone wyjścia. Zayn zamknął wszystko a ja w tym czasie wsiadłam do auta. Chwile później przyszedł Zayn i odjechaliśmy. W czasie drogi rozmawialiśmy jeszcze na kilka tematów i śmialiśmy sie z rozmów w radiu. Kilkadziesiąt minut później byliśmy już w domu. Mulat otworzył mi drzwi a ja z rozbawieniem wysiadłam z auta i oparłam sie o tylne drzwi. Zayn zamknął drzwi i oparł sie o nie. Z rozbawieniem wpatrywaliśmy sie w siebie.
- Zamierzasz tak stać i się gapić? - zaśmiałam sie.
- A bardzo chętnie popatrzę na tak piękny uśmiech.
- O nie! Jeszcze sie zarumienię - zakpiłam
- Na prawdę masz bardzo ładny uśmiech. Lubię gdy się uśmiechasz.
- Tsaa. Dzieki - odwróciłam wzrok.


Staliśmy w niezręcznej ciszy, kiedy chwile później stało sie coś czego sie w ogóle nie spodziewałam. Jego usta zetknęły sie z moimi w długim i odważnym pocałunku. W jednej chwili czułam, że wkłada w to całego siebie. Ale czy to jest te uczucie kiedy dwie osoby coś do siebie czują? Spojrzałam na niego zdezorientowana i szybko ruszyłam w stronę domu.
- Zaczekaj! Demi. Przepraszam - usłyszałam gdy podbiegł do mnie Zayn.
- To nie powinno mieć miejsca - weszłam z nim do domu, wbiegając od razu do pokoju na górze. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. Nie byłam w stanie myśleć ze on to zrobił. Przecież nie zależy mu na mnie... Prawda? Położyłam sie na łóżku i próbowałam przez najbliższą godzinę ogarnąć myśli. Starając sie je odwrócić od niego wzięłam sie za lekcje. Mimo że i tak cały czas czytałam podręcznik to i tak myślałam nad tym co sie dzieje wokół mnie. Około 22 na dole usłyszałam głośne rozmowy a raczej krzyki. Po cichu uchyliłam drzwi i wyszłam na korytarz. Zatrzymałam sie tuż przy zejściu ze schodów.
- Zamknij sie. Chcesz żeby sie obudziła!?
- Ona musi wiedzieć o Dallas! Jest w niebezpieczeństwie! - Dallas!?
- Nie nie może. Dallas nie chce aby wiedziała o tym że to przez nią ma Zayna na głowie.
- W końcu sie domyśli. Musimy jej o tym powiedzieć - rzucił inny, męski głos.
- Na razie powiedziałem że nie! Jeżeli Dallas będzie chciała to jej powie! Zostawmy ten temat. Teraz masz jej pilnować Zayn. A my spadamy. I nie zrób jej krzywdy.
- W porządku.
Co takiego!? Dallas jest z nimi!?

piątek, 4 lipca 2014

Rozdział 5


- O mój boże! - zdołałam wydukać.
- Hej, przepraszam że przychodzę do ciebie ale nie miałem innego wyjścia.
- Wejdź - rzuciłam otwierając szerzej drzwi. Malik wszedł do domu i zatrzymał się tuż po tym kiedy zamknęłam drzwi.
- Co ci się stało? - zapytałam widząc zmasakrowaną twarz.

                                         

- Nic poważnego - wytarł dłonią krew z wargi.
- Chodź - pociągnęłam za rękaw chłopaka do salonu każąc mu usiąść na sofie - zaczekaj chwile - wleciałam do łazienki zabrałam apteczkę i inne potrzebne rzeczy po czym usiadłam przed chłopakiem na brzegu stołu.
- To nie jest potrzebne - rzucił gdy chciałam wacikiem mu oczyścić rany.
- Jest. Chcesz żeby wdarło się zakażenie? Wtedy już nie będzie tak ciekawie - rzuciłam przykładając gaze do rany. Chłopak wciąż był wlepiony w moją twarz. Po dłuższej chwili ciszy postanowiłam się odezwać.
- Co się stało? - zapytałam niepewnie. Chłopak przez moment nic się nie odezwał jakby zastanawiał się jaką gadke wymyślić - tylko nie kłam - chłopak kompletnie odpuścił sobie odpowiedź na to pytanie. Podniósł się nie kontrolowanie z kanapy i podszedł do okna. Odkleiłam jeden plaster i podeszłam do niego po czym stając przed nim nakleiłam mu go na rozcięty łuk brwiowy. Zayn swoje piękne, czekoladowe oczy przeniósł wprost na moje. Wciąż pogłębiał nasze spojrzenie. Prze ilustrował całą moją twarz, odgarniając z twarzy kosmyk włosów. O dziwo stałam i nie mogłam oderwać się od tego spojrzenia. Malik zaczął zbliżać swoją twarz do mojej kiedy do mieszkania zaczął się ktoś dobijać. Szybko ruszyłam w stronę przedpokoju. W progu ujrzałam Harrego z Louisem.
- Jest Zayn? - zapytał ze zdenerwowaniem Styles.
- Cześć. Jest - Malik stanął tuż obok mnie patrząc na chłopaków z niepokojem.
- Opanowali twój dom. Zwijaj się musimy jechać - rzucił Louis, który po chwili wraz z kolegą z gangu ruszyli w stronę wyjścia. Malik narzucił na siebie kurtkę i nachylił się nade mną.
- Dziękuje - musnął mój policzek. Momentalnie uniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy.
- Uważaj na siebie - szepnęłam na co chłopak lekko się uśmiechnął i wyszedł zostawiając mnie w szoku. Yy .. co to miało być? Przez moment odpłynęłam mając przed sobą widok tych cudownych oczu Zayna. Co się ze mną dzieje!? Nie, nie ja nie mogę ulec mu.. ja nie mogę dać się tak łatwo omamić. Chyba.. Z jednej strony bałam się że coś mu się może stać z drugiej strony sam się o to prosił. Ale bałam się, bałam się o niego. W końcu nie codziennie spotyka się zakrwawioną twarz chłopaka w drzwiach.Westchnęłam głęboko siadając na parapecie i patrząc się na widok za oknem. Z pięknego słonecznego poranka powstało szare, deszczowe popołudnie. Siedziałam oparta czołem o szybę rozmyślając nad wszystkim. Po niespełna godzinie rozległo się walenie do drzwi. Przestraszona podeszłam do drzwi i zajrzałam przez szybkę w drzwiach. Nie byłam wstanie rozpoznać osoby przed drzwiami ale wiedziałam że to nie Malik ani nikt inny kto mógł by się tu pojawić o tej porze. Odeszłam od drzwi na bezpieczną odległość i spojrzałam przez zasłonę w strone drzwi. Stało 2 chłopaków w czarnych kurtkach. Nie rozpoznałam żadnego z nich. Usiadłam przerażona na sofie, gdy walenie ustało. Podciągnęłam nogi ku sobie i siedziałam. Przez kolejną godzinę oglądałam film lecz myślami byłam gdzie indziej. Po chwili usłyszałam lekkie pukanie do okna od strony tarasu. Podeszłam bliżej niepewnie. Za szybą ujrzałam Malika. Odetchnęłam głęboko. Otworzyłam momentalnie drzwi po czym gdy chłopak wszedł zamknęłam je.
- Wszystko w porządku? - zapytałam niepewnie.
- Tak - rzucił lekko zdenerwowany - posłuchaj mnie uważnie - chwycił mnie za dłonie i spojrzał mi gwałtownie w oczy - dzieje się coś co jest bardzo niebezpieczne.
- Co ma to wspólnego ze mną?
- Ma i to wiele. Zadarliśmy z osobami, z którymi nie powinniśmy i oni teraz nas ścigają. Jeden z nich kiedy przyszedłem do ciebie wcześniej musiał mnie szpiegować i wiedzieć gdzie jestem.
- Z-zayn jakąś godzinę temu było tu 2 facetów.
- Co!? - powiedział zaskoczony - kurwa mać! Otworzyłaś im?
- Nie no coś ty, na tyle głupia nie jestem - powiedziałam spokojnie.
- Nie dobrze - pokręcił głową przegryzając wargę. Najwyraźniej nad czymś się zastanawiał - dobra, posłuchaj. Spakuj jakieś swoje najważniejsze rzeczy, tylko szybko.
- Co!? - zmarszczyłam czoło.
- Nie czas na wyjaśnienia. W tej chwili pakuj się, nie mamy czasu - warknął.
- Nigdzie z tobą nie jadę - rzuciłam uwalniając się z jego uścisku.
- Ja nie pytam cię o zgodę tylko cię informuje i jeżeli nie chcesz cały czas chodzić w tych ciuchach to idź się spakuj. Masz 5 minut - warknął i usiadł na kanapie. Spojrzałam na niego z morderczym spojrzeniem.
- Stop! Co ty wyprawiasz? Przychodzisz do mojego domu i rozkazujesz mi co mam robić? Nie zapominasz się?


- Masz jeszcze 3 minuty - wysyczał przez zaciśnięte zęby.
Tak chce grać? A proszę bardzo. Nie ma mowy żebym robiła to co on mi każe. Usiadłam obok niego, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- 2 minuty - warknął ostro wkurzony.
- A ty masz 2 minuty na opuszczenie mojego domu! - Wysyczałam.
- Opuszczę go ale razem z tobą. Ostatnia szansa. Pakujesz się sama czy mam ci pomóc?
- Jutro odstawiasz mnie tu z potworem! I mam nadzieję że to dzisiejsze zamieszanie nie idzie na marne - odburknęłam i poszłam do pokoju na piętro.
Wyciągnęłam swoją torbę wrzucając do niej po kolei swoje ubrania i rzeczy. Zabrałam swoje wszystkie dokumenty po czym przewiesiłam torbę przez ramię i zeszłam na dół.
- Dokąd jedziemy? - zapytałam wkładając bluzę na siebie.
- Jeszcze nie wiem - rzucił oschle wkładając swoją czarną, skórzaną kurtkę. Włożyłam swoje białe adidasy, chwyciłam za telefon, klucze i portfel wkładając to wszystko do kieszeni rurek.
- Możemy już iść? - zapytał zniecierpliwiony.
- Nie - warknęłam. Podniosłam torbę i już chciałam przewiesić przez ramię, kiedy chłopak mnie wyprzedził i powiesił sobie ją na ramieniu. Przerzuciłam oczyma i zamykając dom wyszliśmy z mieszkania. Na dole podstawiony był czarny samochód z przyciemnionymi szybami. Zayn otworzył drzwi i gestem wskazał abym wsiadła. Westchnęłam i po rozejrzeniu się wokół wsiadłam. Chłopak wrzucił torbe na tylne siedzenie i zajął miejsce kierowcy. Zapięłam pasy i oparłam głowę o szybę. Jechaliśmy w zupełnej ciszy.
- Jesteś na mnie zła?
- Nie zła ale wściekła.
- Nie robie tego dla siebie tylko dla twojego bezpieczeństwa - rzekł Zayn.
- Słucham? - Prychnęłam - człowieku ja się o to nie prosiłam. To wszystko przez ciebie. Odkąd cię spotkałam non stop są jakiejś kłopoty, problemy - wyrzuciłam ręce do góry.
- Przeze mnie masz problemy? Jestem ciekaw jakie? - podniósł ton.
- Jakie? - wyskoczyłam do niego - o proszę cała lista. Nie gadam z Sel od czasu akcji pod klubem odkąd zaczęła się spotykać z twoim kolegą odsunęła się ode mnie. Kilka godzin temu miałam na głowie dwóch facetów, o których istnieniu nawet nie wiedziałam. Teraz kurwa muszę spierdalać z tobą bo coś kurwa narobiłeś. Do cholery o co w tym wszystkim chodzi? - wykrzyczałam.
- Na początku się uspokój - zobaczyłam że zjeżdża na pobocze i się zatrzymuje - Demi - zaczął patrzeć mi w oczy - od ubiegłych lat się zmieniłaś ja także. Może było między nam dużo nieprzyjemnych sytuacji ale postanowiłem zakończyć te spory. W sumie to wszystko przez Ashley ona gadała na ciebie tak dużo robiąc mi wodę z mózgu. Gdy w końcu zerwałem z nią zrozumiałem jaka to była idiotka. A teraz nie wiem dlaczego ale mi zaintrygowałaś a nie chce aby ostatni rok skończył sie w nienawiści. Po za tym od pierwszej klasy nieco lat upłynęło a żyjąc w gniewie na siebie w sumie nie wiedząc dlaczego, zachowujemy się jak dzieci - przez jego wypowiedz patrzyłam przed siebie gdy skończył spojrzałam na niego.
- Szkoła szkołą. Ale co do cholery jasnej ja robię tutaj!? - stopniowo podniosłam ton aż na koniec krzyknęłam.
- Nie mogę ci tego teraz wytłumaczyć - odpalił silnik i ruszyliśmy dalej.
- Zajebiście - rzuciłam odwracając głowę. Kurwa a co chodzi? Co ja wyprawiam? O co tutaj chodzi... dlaczego on nie może mi tego powiedzieć.. W głowie miałam mnóstwo pytań... - Zatrzymaj się - rzuciłam rozpinając pas.
- Nie mogę - warknął
- Powiedziałam ci zatrzymaj się! - krzyknęłam w jego kierunku.
- Zamknij się wreszcie i siedź jak siedzisz! - wydarł się na mnie na co ja się momentalnie zamknęłam.
Po kilku minutach zatrzymaliśmy się pod białym dużym domem, który był ogrodzony dość wysokim płotem.
- Wysiadaj - warknął Malik otwierając z mojej strony drzwi. Rozpięłam pasy i dość pewnie opuściłam samochód. Rozejrzałam się dookoła. W pobliżu stało kilka podobnych domków. Yeaa przynajmniej wiem gdzie w razie potrzeby szukać pomocy. Zayn otworzył drzwi mieszkania po czym odchrząkną dając mi znać że czeka aż wejdę. Weszłam po schodkach udając się w głąb domu. Pomieszczenia na pierwszy rzut oka były wyposażone nowocześnie. Usiadłam na czarnej kanapie w salonie rozglądając się dookoła.
- Więc to będzie nasze tymczasowe miejsce zamieszkania.. czuj się jak u siebie - rzucił Malik i zniknął za drzwiami salonu.
- Tsa.. kurwa jak mam sie czuć jak u siebie skoro nawet nie wiem gdzie jestem - prychnęłam pod nosem.

                                        

Przez najbliższe kilka godzin oglądałam każdy pomieszczenie.
I niby ja mam mieszkać tu sam na sam z Malikiem? Dobry joke.. nawet nie ma takiej mowy. Nie z tym frajerem.
***
Po zjedzonej kolacji, którą oczywiście sama sobie przygotowałam usiadłam z brzegu sofy nakrywając się kocem, który leżał na fotelu. Włączyłam telewizor, który uruchomił się na jakimś dennym serialu. Oparłam głowę o oparcie i skupiłam wzrok na ekranie. Nie skupiłam się na akcji serialu tylko jak przez ostatnie czasy na Maliku...

piątek, 23 maja 2014

Rozdział 4

Piątek! Tak długo wyczekiwany piątek! Dzisiaj mija równo tydzień od imprezy na której zbyt dużo wypiłam i dałam ponieść sie emocji w ramionach Malika. W prawdzie rzecz biorąc uczniowie coraz mniej skupiali wzrok na mojej osobie co pozwoliło mi na swobodne spędzanie przerw czy skoncentrowanie się na danej lekcji. Wczoraj gdy chciałam wsiąść do samochodu natknęłam się na Zayna. Stał oparty o swój samochód i mi się przyglądał z łobuzerskim uśmieszkiem. Zignorowałam go i odjechałam. Selena po ostatnim zdarzeniu nie wiem dlaczego ale nadal utrzymuje kontakt z tym całym Stylesem. Nawet można powiedzieć że ich kontakty są nieco bliższe. Nie mogę jej niczego zabronić gdyż jest pełnoletnia i odpowiada za siebie sama. Ostrzegłam ją przed nimi wielokrotnie jednak jak widać ona woli słuchać (jak to powiedziała) głosu serca. Żenujące. Usiadłam na jednej z ławek przed klasą od fizyki i bawiłam się telefonem. Sel jak przez ostatnie dni spędzała czas w towarzystwie Stylesa, Bridgit została zwolniona z ostatniej lekcji do lekarza więc zostałam sama. Usiadłam plecami do muru i podciągnęłam nogi do swojej klatki piersiowej. Zaczęłam obserwować wszystko co się działo na dziedzińcu szkoły. Z jednej strony prowadzona była jakaś bójka, gdzie starał się dwóch chłopaków rozdzielić pan Wilson. Po drugiej stronie na ławkach siedziała grupa dziewcząt z podręcznikami a w samym centrum siedziała grupa Malika. Gdy spojrzałam w tamtym kierunku wzrok jego wraz z moim się spotkał. Posłał mi swój olśniewający uśmieszek na co ja spojrzałam w innym kierunku. Kiedy ujrzałam że kieruje się w moim kierunku poczułam wzrok jego grupy na sobie.



Kurde, Nie, nie, nie tylko nie on! Przerzuciłam oczyma na sam jego widok. Wstałam z ławki i ruszyłam za budynek szkoły. Nie miałam ochoty na rozmowę z nim tym bardziej w towarzystwie całej szkoły zwróconej ku nam. Oparłam ramieniem o bok szkoły i zerkałam czy chłopak idzie nadal ku mojej osobie. O dziwo chłopaka nie było na horyzoncie. Odetchnęłam głęboko. Gdy chciałam się obrócić wleciałam na coś a raczej na kogoś. Wiedziałam już wtedy kto był moją przeszkodą.
- Nie ładnie tak uciekać tym bardziej przede mną - oparł się o mur szkoły.
- Czy ty możesz mnie w końcu zostawić? - powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
- Niby dlaczego miałbym to zrobić? - uśmiechnął się cwaniacko.
- Bo mnie to kulturalnie mówiąc wkurza. Cała twoja osoba mnie wkurwia.
- Spokojnie już porozmawiać nie mogę?
- Możesz ale nie ze mną. Porozmawiaj sobie ze swoimi kolegami z twojego strasznego i przerażającego "gangu" - zrobiłam cudzysłów w powietrzu.
- Mała, ja nie tykam twoich znajomych więc i ty zostaw moich okej? - powiedział poważnie na co ja odpyrchnęłam.
- Przypominam, że to nie ja zaczęłam tą jakże żenującą rozmowę. Ale bardzo chętnie ją zakończę - posłałam pełen sztuczności uśmiech.
- Że akurat taka trudna laska musiała się natrafić na mojej drodze - przegryzł wargę - ale to tylko kwestia czasu - uniosłam brew do góry.
- Zostaw mnie i wracaj do swojej "paczki".
- Nie chce mi się. Wolę pogadać z tobą.
- Słuchaj ja czegoś tu nie rozumiem... przez jebane dwa lata w tej szkole nienawidziliśmy się siebie, działaliśmy na siebie jak płachta na byka. A teraz kurwa co? Raptownie od kilku dni odmieniło ci się zdanie czy po prostu szukasz kolejnej ofiary bo Ashley była zbyt prosta? - wykrzyczałam to mu prosto w twarz wytykając mu wszystko palcem. Niespodziewanie złapał mnie za nadgarstki i podszedł bliżej wpijając się w moje usta.
- Przestaniesz w końcu nawijać? - spojrzał mi w oczy a ja stałam jak słup soli wpatrując się w niego - od dłuższego czasu obserwowałem cię i powiem ci że zaskoczyłaś mnie dość pozytywnie. A czemu bym miał nie skorzystać z takiej okazji jak ta. Ostatni rok szkoły by cokolwiek zmienić, także próbuje coś w tym kierunku robić.
Kiedy wyrwałam się z tego transu chciałam uderzyć go w policzek jednak on przewidział mój zamiar i chwycił za moją dłoń.
- E,eee - pokręcił głową przecząco.
- Nie masz prawa mnie dotykać i do mnie się zbliżać. Nie życzę sobie tego Malik - warknęłam blisko jego ucha i ruszyłam w stronę sali. Całą fizykę przesiedziałam malując byle co w zeszycie. W głowie miałam tylko go.
***
- Demz idziesz z nami do klubu? - zapytała Sel
- Nie - odrzekłam.
- Co się z tobą dzieje dzisiaj? Jesteś jakąś dzi ..
- Normalna - rzuciłam wkurwiona w jej kierunku.
- Okej. To nie idziesz? - zapytał.
- Nie ile mam razy powtarzać!? - Warknęłam i rozłączyłam połączenie. Weszłam do domu i pierwsze co zrobiłam to przebrałam się w szare dresy, biały top i bluzę. Związałam włosy w kitke i poszłam do kuchni. Zrobiłam sobie czekoladę i wypiłam siedząc przed telewizorem i oglądając jakiś denny film. Około 1 dostałam telefon od Sel.
- Co znowu? - rzuciłam ciężko wzdychając
- C-co r-robisz? - była pijana słyszałam to w jej formie wypowiadania się.
- Siedzę i czekam tylko na twój telefon. To wszystko? - rzuciłam.
- M-mogłabyś p-po m-mn-mnie prz-przyjechać?
- Słucham!? Chyba cię głowa boli! - wrzasnęłam jej do telefonu - wiedziałaś jak tam trafić to i wrócisz.
- P-proszę c-cię Demi - rzuciła błagalnym tonem.
- Gdzie ty jesteś?
- W black diamond - powiedziała
- Przyjadę za chwilę - rzuciłam niechętnie.
Ona jest pojebana ale jest moją przyjaciółką. Jest dla mnie jak siostra i mimo że jestem na nią niesamowicie wkurwiona muszę jej pomóc. Chwyciłam za klucze, telefon i dokumenty i wyszłam z domu.
Po 15 minutach zaparkowałam samochód na parkingu obok samochodów przy których stało mnóstwo osób.
- Demi uwielbiam cię siostro - rzuciła się pijana mi na szyję.
- Sel wsiadaj i jedziemy do domu - odepchnęłam dziewczynę na bok.
- Ja jeszcze nie skończyłam - powiedziała ledwo trzymając się na nogach. Grupa zaczęła się śmiać.
- Albo wsiadasz teraz albo wracasz na piechotę - powiedziałam wkurwiona. Po chwili zobaczyłam Malika, który chyba nie był zbyt spity, gdyż szedł po prostej linii.
- O jejku spokojnie jeszcze nie skończyłam - powiedziała Sel.
- Sama wybrałaś. Jechałam o tej porze po ciebie bo coś ci się odmieniło w tej mózgownicy a teraz kurwa zmieniłaś zdanie!? Rób co chcesz. Ja wracam do domu, nara - wsiadłam do samochodu trzaskając wkurwiona drzwiami. Zapięłam pasy lecz po chwili drzwi obok się otworzyły. Myślałam że Sel postanowiła wracać jednak zamiast niej do samochodu wpakował się Zayn.
- Sorry nie mam ochoty na spory z tobą. Także odpuść sobie - rzuciłam wkurwiona.
- Nie mam zamiaru i nigdy nie miałem cię wkurzać.. no może w 1 i 2 klasie - powiedział na co oboje się lekko zaśmieliśmy.


- to gdzie jedziemy? - zapytał.
- Ja najchętniej do domu. Jakbyś nie wiedział jest 2 w nocy. Żebym wiedziała to bym tu na pewno nie przyjechała.
- Do domu? Całkiem kusząca propozycja.
- Malik! - krzyknęłam na co chłopak zaczął się śmiać - nie lubię cię.
- O już mamy postęp. Z nienawidzisz przeszłaś na nie lubię - zaklaskał w dłonie. Spojrzałam na niego i z uśmiechem na buzi pokręciłam głową - dobra oni się cały czas na nas patrzą więc jedźmy stąd - powiedział.
- No dobra ale i tak wiedz, że jestem miła z wyjątku na to, że ledwo trzymam się na nogach - odpaliłam samochód i pojechaliśmy - dokąd jedziemy? - zapytałam ziewając.
- Zjedź na pobocze - rzucił a ja posłałam mu pytające spojrzenie. Zjechałam na bok i się zatrzymałam. Chłopak wysiadł i obszedł auto dookoła po chwili stając za drzwiami od mojej strony.
- Wysiadaj - powiedział.
- Co? - Rzuciłam zaszokowanym spojrzeniem.
- Wysiadaj nie będziesz jechała zmęczona.
- O nie, nie Zayn. Nie jestem zmęczona. A po za tym ty jesteś po alkoholu więc tym bardziej nie.
- Po alkoholu? Wyjątkowo dzisiaj nie. Zaufaj mi i wysiądź - wysunął w moim kierunku dłoń. Po chwili wahań rozpięłam pasy i chwyciłam za jego rękę. 
- Spróbuj cokolwiek zrobić temu samochodowi to cię osobiście zamorduje - powiedziałam ziewając.
- Obawiam się że nie będziesz w stanie - uśmiechnął się i szepnął mi nad uchem. Zrobił to znowu. Znowu przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Posłałam mu niepewny uśmiech i zajęłam miejsce obok kierowcy. Zapięłam pasy i oparłam głowę i szybę patrząc się w kierunku Malika.
- Wiem, że cię pociągam ale nie musisz non stop się na mnie gapić - rzucił z uśmiechem triumfalnym.
- Co!? Posrało cię chyba. A jeżeli chcesz wiedzieć dlaczego na ciebie patrze to zastanawiam się dlaczego od dłuższego czasu jesteś taki miły.
- To źle że się tak zachowuje?
- Nie, wręcz przeciwnie. Tylko jest to podejrzane i wiedz Malik że jesteś na celowniku - posłałam mu pewne spojrzenie.
- Haha okej.
- A tak właściwie co ty robiłeś pod klubem skoro nie piłeś?
- Amm.. Harry zadzwonił żebym odebrał go spod klubu bo ponoć nie jest w stanie wrócić do domu. Ale widzę że to nie zbieg okoliczności że i ty tam się zjawiłaś - posłał swój piękny uśmieszek.
- Co z twoim samochodem? - zapytałam.
- Liam jest na miejscu więc go odwiezie - spojrzał na mnie i przez chwilę patrzyliśmy się na siebie.
- Patrz na drogę! - powiedziałam odwracając wzrok. Jechaliśmy jeszcze przez dłuższy czas gdy moje powieki robiły się coraz cięższe aż w końcu się zamknęły.

***
Jak zwykle w sobotę wstałam o godz. 13. Wstałam i rozejrzałam się dookoła. Z wczorajszego dnia pamiętam tylko tyle że zasnęłam w swoim samochodzie a prowadził Zayn. Rozejrzałam się po pokoju. Na szafce przy łóżku zobaczyłam karteczkę. Wzięłam ją do dłoni i przeczytałam
" Muszę wracać do domu. Mam nadzieję, że zobaczymy się już niebawem :) P.S. Naprawdę zależy mi by nasze relacje uległy zmianie :) "
Uśmiechnęłam się na samo przeczytanie ostatnich słów. Może faktycznie nie chce zrobić nic głupiego tylko zmienił się. Pff.. kogo ja chcę oszukać? Ludzie tym bardziej gangsterzy tacy jak on nie zmieniają się. Uśmiech szybko opuścił moją twarz. Szybko zeszłam z łóżka, wyciągnęłam z szafy czarne rurki, i luźnym t-shirt. Wrzuciłam na siebie ubrania i weszłam do łazienki. Po wykonaniu rannych czynności zeszłam na dół do salonu. Widok przygotowanego na blacie kuchennym śniadania znów pozwolił by na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Nie czekając wzięłam się za jedzenie. Naleśniki .. mmm... kocham je ... ale stop! Skoro są one jeszcze ciepłe to znaczy że Malik nie dawno opuścił mój dom. Czy on dzisiaj.. dzisiaj.. spędził noc u mnie!? Nie, nie, na pewno nie. Bo co.. on swojego domu nie ma? .. nie, na pewno nie.
Skończyłam jeść, po czym wstawiłam naczynia do zmywarki i ruszyłam do swojego pokoju. Chwyciwszy gitarę, usiadłam na parapecie i po otworzeniu notesu zaczęłam grać i śpiewać:

"Did you forget
That I was even alive
Did you forget
Everything we ever had
Did you forget
Did you forget
About me?

Did you regret (did you regret)
Ever standing by my side
Did you forget (did you forget)
We were feeling inside
Now I'm left
To forget
About us

But somewhere we went wrong
We were once so strong
Our love is like a song
You can't forget it

So now I guess
This is where we have to stand
Did you regret
Ever holding my hand
Never again,
Please don't forget,
Don't forget

We had it all
We were just about to fall
Even more in love
Than we were before
I won't forget
I won't forget
About us

But somewhere we went wrong
We were once so strong
Our love is like a song
You can't forget it

Somewhere we went wrong
We were once so strong
Our love is like a song
You can't forget it at all

And at last, all the pictures have been burned
All the past is just a lesson that we've learned
I won't forget, please don't forget
Us

Somewhere we went wrong
Our love is like a song
But you won't sing along
You've forgotten about us

don't forget ..."


Muzyka była dla mnie czymś co podnosiło mnie na duchu w każdym momencie i tym złym i tym dobrym. Uwielbiałam siedzieć tak sama i grać i śpiewać to co się natrafiło. Ostatnio zabrałam się za pisanie piosenek. Niektóre były tak zwalone że aż szkoda było śpiewać. Jednak miałam swoje ulubione, które mogłabym śpiewać, wciąż, wciąż i wciąż. Nim się obejrzałam minęła godzina 15. Kiedy śpiewałam kolejną piosenkę w domu rozległo się pukanie. Zeskoczyłam momentalnie z parapetu, odłożyłam instrument i zbiegłam szybko pokonując schodki jeden po drugim. Szybko otworzyłam drzwi. Widok jaki zobaczyłam spowodował u mnie szok.

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Rozdział 3

Obudził mnie dzwonek mojego telefonu.
- Halo? - powiedziałam zachrypniętym głosem.
- Hej Demz. Co się dzieje? Czemu nie ma cię dzisiaj w szkole? - usłyszałam głos Sel.
- Jak to nie ma? Przecież jeszcze 7 nie ma.
- Demi jest 12 - zaśmiała się.
- Co!? - podniosłam się i zerknęłam na zegarek. Rzeczywiście. Kurwa! Jebany budzik.
- Ja pierdole! - opadłam na łóżko - zaspałam.
- To jak się rozbudzisz to napisz. Wyśle ci notatki ze szkoły.
- Okej, dzięki.
- Amm Demi?
- Tak?
- Zayn o ciebie pytał.


- Co!? Czego chciał? - rozszerzyłam momentalnie powieki.
- Pytał dlaczego nie ma cię w szkole.
- Masakra czego on ode mnie chce - westchnęłam głęboko.
- Nie wiem ale Harry mówił mi, że cały czas o tobie nawija.
- Debil wczoraj u mnie był!
- Że co!?
- Malik był u mnie.
- Czego chciał?
- Ponoć pogadać..
- Ciekawego czego chciał.. przecież wy sie nienawidzicie.
- Wiem ale to jemu coś na łeb padło.
- Dobra Demz ja kończę bo mamy kolejną lekcje pa.
- Pa - rozłączyłam się i wstałam. Telefon wrzuciłam do kieszeni swoich dresów a na biały top narzuciłam bluzę i zeszłam na dół. Czułam się nie wyspana. W drodze do kuchni związałam włosy w kitkę i wyjęłam jogurt z lodówki.

*Zayn
- Stary co się z tobą dzieje? - rzucił Harry.
- Nic - powiedziałem siadając obok niego na ławce przed szkołą.
- Gdzie Lovato? Nie widziałem jej dzisiaj w szkole. To twoja sprawka?
- Yyy... Nie - powiedziałem zdecydowanie.
- Poczekaj stary ja czegoś nie ogarniam. Wpierw się nie lubicie, jesteście największymi wrogami a teraz ubiegasz się o jej względy? Wiem, że Dallas kazała ci jej pilnować ale nie aż tak na poważnie.
- Wiem, ale tak w sumie rzecz biorąc ta Lovato to niezła laska. Czemu by nie skorzystać z okazji?
- Ty się zakochałeś Malik! - uśmiechnął się przez śmiech.
- Wcale, że nie. Odwal się - walnąłem go w ramię.
- Stary tak na poważnie. Ta cała Lovato zdaje się nie być łatwą dziewczyną ale jest w porządku a do tego ma boską przyjaciółke także możesz się za nią brać - Uśmiechnął się.
- Dzięki za pozwolenie bracie - zaśmiałem się - a u ciebie jak?
- A jak widać okej. Sel ze mną gada i zdaje się być szybko przywiązującą się dziewczyną.
- Szkoda, że z Demi nie będzie tak łatwo - rzuciłem pod nosem.
- Stary ale wiesz w co pakujesz Demi skoro masz do niej poważniejsze plany.
- Wiem ale chyba Dallas mnie nie zabije - westchnąłem - a Selena wie o tym?
- Jeszcze nie i tak niech na razie zostanie - powiedział po czym ruszyliśmy do sali biologicznej.

*Demi
Siedziałam przed telewizorem cały dzień. Nie czułam się najlepiej. Głowa dawała o sobie znać. Rozłożyłam się na kanapie w salonie i oglądałam jakiś serial. Po godzinie 17 zadzwoniła do mnie Sel.
- Demi pomóż mi.
- Co się stało? - usłyszałam jej drżący głos.
- Oni go zabiją, pomóż mi nie wiem co robić.
- Gdzie jesteś? - zapytałam pośpiesznie zakładając buty na nogi.
- 2 Przecznice dalej od mojego domu. Pomóż proszę - powiedziała przez szloch.
- Zaraz będę nie ruszaj się stamtąd - szybko wsiadłam do samochodu i ruszyłam w stronę Sel. Po 10 minutach byłam na miejscu. Zobaczyłam przerażoną Selene która rzuciła mi się zapłakana na szyje.
- Co się dzieje? - odchyliłam się lekko od niej i spojrzałam na nią.
- Oni .. o-oni go-o ta-am biją - wybuchła płaczem.
- kogo? Kto?
- T-tam j-jest H-harry - wybuchła płaczem.
- Idź do samochodu zaraz wrócę - powiedziałam. Dziewczyna kiwnęła głową i poszła a ja powoli ruszyłam w stronę bójki. Powoli wychyliłam głowę za muru i zobaczyłam 3 chłopaków znęcających się nad chłopakiem. Domyśliłam się że ofiarą musiał być Harry. Kiedy wyszłam za muru i pobiegłam na pomoc chłopakowi drogę zajechał mi czarny samochód sportowy.


Z auta wyskoczyło 3 chłopaków i podbiegło w stronę Stylesa i zaczęli bić się z przeciwnikami. Każdy zajął się każdym więc bez zastanowienia podbiegłam do pobitego Harrego.
- Ej Harry! Słyszysz mnie? - zaczęłam go szturchać.
- Lovato? Co ty tu robisz? - Wydukał krzywiąc się.
- Pomagam ci jak na razie - pomogłam chłopakowi wstać i poprowadziłam go do swojego samochodu. Chłopak usiadł na siedzeniu pasażera i syczał z bólu.
- O mój boże. Harry! - Sel zatkała usta a ja po wzięciu apteczki zaczęłam zajmować się jego ranami.
- Nie potrzeba - rzucił ledwo oddychając.
- Nie wiem co się dokładnie stało ale jeśli nie chcesz trafić do szpitala to daj mi sobie pomóc - powiedziałam stanowczo.
- Już wiem dlaczego Zayn tak na ciebie leci. Macie identyczne charaktery.. - syknął gdy oczyszczałam jego ranę z czoła. Gdy usłyszałam słowa chłopaka lekko się zarumieniłam.
- Kurwa! Gdzie jest Styles!? - usłyszałam głos w oddali.
- To twoi koledzy? - zapytałam.
- Tak ja razem z nimi... - zawahał się.
- Dobra nie kończ. Sel zajmij się jego policzkiem - przekazałam apteczkę przyjaciółce i poszłam w stronę zdenerwowanych cieni chłopaków.
- Do jasnej cholery! Gdzie on jest!? - rzucił dobrze znany mi głos.
- Zayn? - zapytałam z zaskoczeniem.
- Demi? Co ty tu robisz? - zapytał zmieszany.
- Mogłabym zadać ci to samo pytanie, jednak się wstrzymam. Harry jest ze mną - wszyscy spojrzeli w moim kierunku - te rany nie wyglądają za dobrze ale obejdzie się bez szpitala - powiedziałam kierując się w stronę swojego samochodu. Usłyszałam kroki za sobą. Domyśliłam się że reszta idzie za mną.
- Sel wszystko w porządku?
- Tak, myślę że tak.
- Harry boli cię coś jeszcze? - zapytałam pochylając się w stronę chłopaka.
- Nie - rzucił.
- Liam i Louis weźcie go do samochodu - rzucił Zayn stojąc za mną. Dwóch chłopaków zabrało Stylesa a my zostaliśmy we trójkę. Gdy nie pewnie spojrzałam na chłopaka, on przeniósł spojrzenie ze mnie na Sel.
- Selena zaczekaj na mnie w samochodzie - dziewczyna skinęła głową i wsiadła do auta. Odeszliśmy w bok i staliśmy w ciszy. Czułam przeszywający wzrok chłopaka na swojej osobie.
- I co z tobą zrobić Lovato? - uniosłam brwi ku górze.
- Ze mną? - zapytałam z ironią w głosie.
- Widziałaś to co nie powinnaś. Stanowisz zagrożenie dla nas - powiedział poważnym tonem jakiego z jego ust nie słyszałam długi czas temu. Zmarszczyłam lekko czoło i patrzyłam na niego z lekkim zapytaniem na twarzy.
- Żeby było jasne. Nie wiem w co grasz i co wyrabiasz i w zasadzie mnie to nie interesuje. A widziałam tyle ile jak zdaje mi się powinnam, pomijając to że zajęłam się twoim kolegą. Także zostaw mnie w spokoju i wracaj do swojej tajnej roboty i wiedz że nie stanowie ci zagrożenia bo żebym chciała to już dawno bym ci zatruła życie, nara Malik - warknęłam i ruszyłam w stronę samochodu - A co do Sel, nie martw się o nią. Nie sądzę by poleciała do pierwszej lepszej koleżanki i wygadała jej "zniewalające" spotkanie - zrobiłam cudzysłów w powietrzu i wsiadłam do samochodu.

*Zayn
- Stary co ty wyprawiasz!? - syknął przez zęby Liam.
- Spokojnie Li, wiem co robię. Nie stanowi ona dla nas większego zagrożenia. Po za tym to siostra Dallas, więc nie mamy wyjścia - spojrzałem na tyły - co z tobą?
- Zajebiście - syknął z bólu.
- I dobrze. Pojebało cię żeby ciągnąć za sobą tą laske!? - krzyknął Liam.
- Sorry nie wiedziałem że akurat pojawią się w pobliżu - syknął przez ból - kurwa jak boli.
- co teraz robimy? One widziały za dużo. Jeżeli komuś doniosą będzie po nas.
- Obiecała ze nie powie bo ją to nie interesuje - rzuciłem odpalając samochód.
- Skąd masz pewność? Znasz ją? Znasz ją na tyle dobrze, że wiesz że nie doniesie? - krzyknął Lou.
- Uspokój się i zaufaj mi. Ja tu dowodzę i wiem co robię Louis - warknąłem i zawiozłem chłopaków do domu. Kurwa dlaczego musiała tam się pojawić ona!? Kurwa kiedy chce żeby się pojawiła to jej nie ma a kiedy nie chce to jest. Miałem lekką obawę że przez to że nie miałem z nią dobrych relacji, może nas wydać. Razem z chłopakami pracujemy nielegalnie na rozprowadzaniu "towaru" i dopilnowaniu by kasa za przekręty się zgadzała inaczej mówiąc jesteśmy w gangu. Nasze życie wygląda znacznie inaczej niż np. Demi. Odwiozłem chłopaków do domu po czym siedziałem jeszcze przez chwilę w samochodzie. Może powinienem pojechać do niej i ją przeprosić czy cokolwiek. Skoro miałem jakieś zamiary w jej kierunku musiałem wyzerować u niej swoje konto, które pewnie było na wielkim minusie. Zawróciłem szybko samochód i pojechałem do niej do domu.

*Demi
- Spróbuj zasnąć. Będę na dole - przykryłam kołdrą zapłakaną Sel i wyszłam z pokoju. Schodząc po schodach usłyszałam dzwonek w drzwiach. Westchnęłam głęboko i otworzyłam. Na sam widok osoby po drugiej stronie chciałam zamknąć drzwi jednak zostało to mi nieumozliwione.
- Czego ty do cholery ode mnie chcesz!? - wrzasnęłam - cały czas mnie nachodzisz, cały czas ciebie spotykam. Mam tego dość! O co tu chodzi!? - wrzasnęłam mu w twarz. Chłopak najpierw scisnał dłonie w pięści a później rozluźnił - Masz zamiar cokolwiek powiedzieć!?
- Demi.. ja ..
- Dobra skończ już. Nie chcę słuchać twoich tłumaczeń. Trzymaj swojego koleżke daleko od Sel bo następnym razem nie popuszczę mu - wytknęłam mu palcem.
- Ty nie popuścisz!? - zakpił sobie - dziewczyno zastanów co ty mówisz. Żebym nie ja, chłopaki by się tobą zajęli.
- Może mam ci jeszcze podziękować!? - zaśmiałam się kpiąco.
- Nie trzeba. Następnym razem uważaj na siebie i trzymaj się z dala od takich sytuacji - rzucił i podszedł bliżej mnie - i nie muszę ci przypominać że jeśli ktokolwiek się dowie to może się to skończyć w nieprzyjemny sposób - szepnął mi nad uchem i musnął mój policzek - do zobaczenia skarbie - przeszedł mnie dziwny dreszcz, który był zarazem przyjemny i straszny. Zamknęłam drzwi i wróciłam do salonu. Położyłam się na sofie i przykryłam się kocem.
Przez dłuższą chwilę rozmyślałam nad tym całym Malikiem. Przez ostatnie dni mam z nim coraz częstsze doczynienia. Czemu nie może być jak wcześniej. On ma swój świat a ja mam swój. Czego on ode mnie chce!? Wykorzystać!? zabawić się!? czy cokolwiek innego!? Nienawidzę go. Ale o co chodzi z tymi pocałunkami, podchodami ..? Malik był .. no dobra.. przystojny i to bardzo.
Podobał mi się jak każdej dziewczynie w szkole ale jego zachowanie wobec mnie było okropne i chamskie. Debil jeden.

sobota, 19 kwietnia 2014

Rozdział 2

Dzień w szkole minął dość szybko. W szkole nie raz natknełam się na Malika jednak on tylko posyłał swój uśmieszek i szedł dalej. W sumie nie wiem czemu się mnie uczepił. Jestem w tej szkole od września a mamy maj. Wcześniej nie czułam jego wzroku czy zainteresowania swoją osobą.
Z przemyśleń wyrwał mnie dźwięk telefonu.
- Halo?
- Hej Demz, mam pytanko w co się ubierasz? - na sam głos podekscytowanej Sel przewróciłam oczyma i westchnełam.
- Hmm.. w sukienke
- No ja chyba też bo wiesz muszę dobrze wyglądać.
- Taa.. fajnie.
- O jezu jak zamulasz. Dobra widzimy się pod domem Mark'a.
- Okej, pa - rozłączyłam się. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam swoją nową, czarną sukienkę. Powiesiłam ją na krześle i wzięłam się za robienie makijażu. Zrobiłam dość mocniejszy niż zwykle makijaż i wyprostowałam włosy. Po tych czynnościach wskoczyłam w sukienkę i spryskałam swoje ciało ulubionymi perfumami. Na szyji zawiesiłam biżuterię a na nogi włożyłam wysokie szpilki. Po niecałej godzinie byłam gotowa. Narzuciłam na siebie krótką, skórzaną kurtkę, chwyciłam za torebkę i wyszłam z domu. Wsiadłam w swoje czarne audi a5 i ruszyłam w stronę domu Mark'a. Po niespełna 15 minutach byłam pod jego domem. Zaparkowałam telefon i przekroczyłam próg posesji. Z domu dobiegała głośna muzyka a ludzi full kręciło się po całym podwórku. Weszłam powoli po schodach i udałam się do salonu.

Zayn

Narzuciłem na siebie czarną kurtkę, po czym włożyłem do jej kieszeni dłonie i wyszedłem z domu. Dom Mark'a znajdował się nieopodal mojego także droga zajęła mi nie więcej niż 5 minut. Weszłem bez oporu do środka.
- Zayn, stary! Kope lat!- wrzasnął Louis
- Siema Lou, jak tam?
- A dobrze, opowiadaj co u cb?
- W porządku.
- Nadal pracujesz dla Gary'ego?
- No.
- Stary mam ci o wiele lepszą fuche. Sam z niej korzystam. Ale to pogadamy kiedy indziej.
- Spoko - rzuciłem pijąc piwo. Spojrzałem na Harrego, który rozglądał się po sali.
- Oczekujesz kogoś? - uniosłem brew do góry.
- No, Selena ma tu być. Wiesz ta przyjaciółka od Lovato. Niezła laska - wyszczerzył się.
- Hahahaha poluzuj portki Styles - zaśmiałem się.
- Ej chłopaki, a co to za laska? - rzucił Louis a my wszyscy odwróciliśmy się w drugą stronę. Moim oczom ukazała się dziewczyna z brązowymi włosami, stojąca kilka metrów od nas odwrócona do nas tyłem.
- Chyba pójdę sie z nią zapoznać - poruszył zabawnie brwiami kiedy Harry się odezwał.
- Ej a to nie Lovato, Malik? - uśmiechnął się kpiąco. Spojrzałem na dziewczyne, która stała teraz bokiem. Tak, rzeczywiście to była Lovato. Wyglądała.. WOW! Sukienka, która była dość obcisła, świetnie pokazywała jej piękną talię i nogi.. normalnie jak nie ona.
- Malik! Malik? - zaśmiał się Hazza klepiąc mnie w ramię.
- Czego? - Rzuciłem nie odrywając od niej wzroku.
- Idź do niej, dopóki nikt jej jeszcze nie odbił - ruszyłem w jej kierunku dość pewnie.



Demi

Dom był dość duży. Obkreciłam się w miejscu oglądając dokładnie miejsce przy okazji rozglądając się za Sel bądź Bridgit. Dziewczyn jeszcze nie było.
- Hej piękna - usłyszałam tuż nad swoim uchem. Po głosie domyśliłam kto stoi za mną. Przekręciłam oczami i odwróciłam się. Spojrzałam na niego z lekkim leceważeniem.
- Nie przymilaj się Malik bo to na mnie nie działa - rzuciłam.
- To może nie działa ale ja tak - posłał zalotny uśmieszek.
- Ohh jeśli myślisz, że ten twój uśmieszek na mnie zadziała to się mylisz a po za tym niechce mi się z tobą gadać - odwróciłam się i ruszyłam w przeciwnym kierunku. Chłopak jednak chwycił mnie za nadgarstki i przywarł do ściany.
- Skarbie po co tyle nienawiści? - szepnął mi nad uchem po czym po moim ciele przeszedł lekki dreszcz.
- Odwal się Malik! Jeżeli myślisz, że mnie omamisz wokół siebie to się grubo mylisz. Takie sztuczki to sobie próbuj na Ashley bo na mnie to nie działa - powiedziałam ironicznie i wyrwawszy się od niego poszłam w stronę alkoholu. Chwyciłam za jeden z przygotowanych drinków i wypiłam.
- Wow Demi - krzyknęła Sel całując mnie w policzek.
- Wiem - zaśmiałam się - Ty też wyglądasz pięknie.
- A więc już pijesz beze mnie?
- Jakoś tak wyszło - podniosłam kieliszek wódki i wypiłam go.
- Coś się stało?
- Nie - pokreciłam głową.
- Widziałaś gdzieś Harrego? Mieliśmy się zobaczyć dzisiaj - zaczęła się rozglądać.
- Nie widziałam
- O jest! Chodź - pociągnęła mnie za rękę w stronę grupki chłopaków. Po zbliżeniu się do nich zauważyłam Zayna, jak na złość.
- Hej Harry - powiedziała Sel przytulając się do niego.
- Cześć Sel - odpowiedział a ja wywróciłam oczyma. Po chwili przeniosłam wzrok na mulata. Stał z tym swoim badziewnie pięknym uśmiechem i patrzył się na mnie. Posłałam mu pytające spojrzenie po czym skierowałam się w stronę drugiego pokoju biorąc ze sobą drinka. Przez całe ciało przeszła mnie fala gorąca, która oznaczała, że jeszcze kilka kieliszków a zacznie mi szumieć w głowie. Jak powiedziałam tak i się stało. Poczułam jak tracę z lekka kontrole.
- Chodź idziemy tańczyć - rzuciła Bridgit i pociągnęła mnie na parkiet. Obie zaczęłyśmy się wygłupiać. Po chwili podeszło do nas 2 chłopaków, którzy wciagneli nas na stół. Byłyśmy lekko zdezorientowane ale po ściągnieciu szpilek oddałam się piosence Nicki Minaj. Tańczyłyśmy dość odważnie jak na nas. Chwilę później wokół nas roiło się od ludzi. Na stół dołączyło kilku chłopaków i dziewczyn. Bawiłam się rewelacyjnie.
- Demi co ty wyprawiasz? Złaź stamtąd! - Sel pociągneła mnie za rękę. Zeszłam na parkiet.
- Zamierzam sie dobrze bawić. A ty pilnuj swojego Romeo - wskazałam na chłopaka stojącego tuż za nią - także miłego wieczoru - uśmiechnęłam się kpiąco i podeszłam do stołu po kolejną dawkę wódki. Do moich uszu dobiegł dźwięk wolnej piosenki.
- Zatańczymy? - usłyszałam tuż nad swoim uchem.
- O pan Malik. Miło widzieć pana zrzędliwą osobe - powiedziałam ledwo kontaktując ze światem.
- Też cię miło widzieć Lovato - podszedł do mnie bliżej.
- Naruszasz mą przestrzeń osobistą kolo.
- Dobrze się czujesz? - zaśmiał się.
- Jeszcze lepiej niż kiedykolwiek.
- To co zatańczymy? - chwilę się zastanowiłam i nie kontrolując siebie i swoich czynów zgodziłam się. Chłopak położył dłonie na mojej tali a ja swoje położyłam na jego ramionach. Zayn posłyłał mi co jakiś czas swoje uśmieszki na co moje policzki zrobiły sie lekko czerwone. Kiedy jego wzrok spotkał się z moim stałam się jak zahipnotyzowana. Patrzyliśmy się na siebie dłuższy czas. Chłopak lekko przybliżył swoją twarz po czym na moim policzku złożył krótki pocałunek. Mimo że nie chciałam mieć z nim jakichkolwiek doczynień to i tak stwierdziłam że to mi sie bardzo podobało.
- Ej Malik tylko na tyle ciebie stać? - zaśmiałam się ledwo gadając. Chłopak uniósł jedną brew i się zaśmiał.
- No jeśli wolisz więcej to nie ma sprawy - wpił się w moje usta dość zachłannie. O dziwo oddałam się jemu pocałunkowi i odwzajemniłam. On przyciągnął mnie bliżej siebie a ja kładąc dłoń na jego karku przyciągnęłam go do siebie. Po chwili usłyszałam wiski dookoła nas. Ludzie otoczyli nas i zaczęli klaskać i krzyczeć. Gdy zabrakło nam oddechu oderwałam się od niego i przegryzłan wargę po przez uśmiech. Zayn tylko się uśmiechnął znacząco. Przeciągnełam palcami grzywkę do tyłu i po wzięciu szpilek poszłam w stronę wyjścia. Zawiesiłam szpilki na palacach u ręki i nucąc coś pod nosem zaczęłam kierować się w strone domu.

Zayn

- Masakra! Co to było? - rzucił Lou
- Stary ale żeś pojechał z tą Lovato! - zaśmiałem się na te słowa.
- Chyba nieźle całuje - walnał mnie w ramie Harry
- No pewnie - powiedziałem.
- Ciekawe czy na trzeźwo też bedzie tak zadowolona.. hahhaha... w poniedziałek będziecie numerem jeden w szkole - zaśmiał się Mark. Nie no niespodziewałem się że tak łatwo z nią pójdzie. Lovato na serio była niezłą laską a całuje .. mmm... fantastycznie! A jeszcze jej zadziorność i ten charakterek, nie no Idealna. Musi być moja! Może wcześniej byliśmy dla siebie wrogami i się omijaliśmy szerokim łukiem ale od początku tego roku Demi zmieniła się na ekstra laskę, która mnie Zayna Malika zaintrygowała.. normalnie niemożliwe. Ciekawe jak zareaguje w poniedziałek w szkole?..

Demi

Kiedy dotarłam do domu, jedynie co byłam w stanie zrobić to ściągnąć ciuchy i narzucić na sb dresy i biały top po czym runęłam na łóżko i zasnełam.





~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~******~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Mamy 2 rozdział :) Jak wam się podoba? :) Tak wgl WESOŁYCH ŚWIĄT WIELKANOCNYCH! :) :) :)

Do następnego xoxo ;)

środa, 9 kwietnia 2014

Rozdział 1

- Dyń, dyń, dyń, dyń! - głos budzika rozległ sie po całym pokoju. Odwróciłam się na drugi bok i chcąc wyłączyć zegarek, strąciłam go.
- Kurwa! - przeklęłam pod nosem i otworzywszy lekko oczy sięgnęłam po źródło okropnego dźwięku. Gdy już udało mi się go wyłączyć zerknęłam unosząc lekko powiekę na niego. Zegarek wskazywał godzinę 7.00.
- Cholerna szkoła! - rzuciłam i wstałam z łóżka cała zaspana. Wyciągnęłam z szafy rurki i luźną bluzkę na ramiączkach po czym przeszłam do łazienki i przebrałam się w to. Po umyciu twarzy i zębów, zrobiłam lekki makijaż i zeszłam do kuchni. Chwyciłam w rękę jabłko i torbę i wyszłam z domu. Droga jaką musiałam pokonać z domu do szkoły zajęła ok 10 minut autem. Pierwszą miałam biologię także nie musiałam się zbytnio śpieszyć, gdyż tą lekcję prowadził pan Wilson, który jako jedyny z nauczycieli w tej szkole nie czepiał się o byle co i był w stanie zrozumieć wszystko. Przekraczając mury szkoły zauważyłam Sel.
- Hej Dem - pocałowała mnie w policzek.
- No hej, jak tam? - rzuciłam idąc w kierunku klasy.
- A w porządku a u ciebie?
- Nudy jak zwykle - westchnęłam i weszłam do sali biologicznej zajmując miejsce w przedostatniej ławce. 
Lekcja z resztą tak jak wszystkie 4 pierwsze lekcje minęła dość szybko. Idąc przez korytarz podczas długiej przerwy zgubiłam gdzieś Sel. Podeszłam do swojej szafki, szybko wprowadziłam kod i wzięłam nowe podręczniki. Gdy chciałam już zamknąć szafkę tuż obok mnie pojawił się dość wysoki mulat o ciemnych oczach i włosach - to był Zayn, szkolny błazen za którymi ugania się większość "piękności" w tej szkole. 
- Pomóc ci w czymś? - zapytałam oschle na co chłopak się kpiąco zaśmiał.
- Jaka miła. Lubię takie! - poruszał brwiami.
- Sorry nie mam ochoty na rozmowę z tobą - zatrzasnęłam drzwiczki szafki i chciałam wyminąć chłopaka jednak on przyparł mnie do szafek kładąc ręce po obu stronach moje głowy.
- Ale ja mam - zbliżył twarz do mojej. Nie powiem, że się nie wystraszyłam bo było to by kłamstwem, ale nie dawałam za wygraną.
- Czego chcesz? -  powiedziałam obojętnie.
- Pogadać.
- Nie mamy o czym - prześlizgnęłam się pod jego ręką i ruszyłam w stronę sali od angielskiego.
- Zaczekaj! W takim razie odprowadzę cię na kolejną lekcje - podbiegł lecz po chwili szedł równo ze mną. Zatrzymałam się.
- Czego ode mnie chcesz Malik!? - wypowiedziałam zirytowana.
- Złość piękności szkodzi mała - posłał swój uśmieszek.
- Wal się! Muszę iść na lekcje - ruszyłam w stronę klasy. Malik był dość upierdliwy. Nie wiem czego chciał i nie chce wiedzieć. Z tego co ludzie mówią, bawi się uczuciami innych dziewczyn oby tylko zaspokoić swoje potrzeby. Wolę się trzymać od niego z daleka, mimo że jego widok wzbudza u mnie dziwne uczucie.

*Zayn

- Oj stary coś ci się nie powiodło z Lovato - zaśmiał się Jackson.
- Spokojnie to tylko kwestia czasu - spojrzałem w stronę dziewczyny, która kierowała się w stronę sali.
- Tak swoją drogą to dziewczyna z charakterkiem. Normalnie jak ty Malik - zaśmiał się Harry. Skarciłem go tylko wzrokiem.
- Zamknij się Hazza - warknąłem i odeszłam w drugim kierunku. Szczerze mówiąc obserwowałem już od dłuższego czasu tą Lovato i muszę przyznać, że niezła z niej laska. I jako jedyna nie lgnie do mnie tak jak pozostałe.
- Ee, Romeo! - krzyknął Mark - będziesz w piątek na imprezie ?
- Nie wiem zobaczę - rzuciłem kończąc palić papierosa.
- Możesz wziąć ze sobą kogoś.
- Na przykład tą Lovato - zaśmiał się Styles.
- Zabawne - zjechałem go wzrokiem - A ty Styles z kim masz zamiar nas zaszczycić ?
- A mam taką na oku. Zobaczycie. Niezła laska - wybuchliśmy niepohamowanym śmiechem.
- Ymm.. Zayn ? - spojrzał na mnie Mark.
- Co ?
- Jeżeli nie chcesz być napastowany to spierdalaj jak najdalej - wskazał palcem na Ashley.
- Dobra dzięki - klepnęłam go w ramię i uciekłem. Ashley to szczupła, wysoka a przede wszystkim pusta dziewczyna, która cały czas do mnie podbija. Jest strasznie wkurwiająca dlatego wole ją unikać.

*Demi
- Uff.. już do domu. Całe szczęście - westchnęłam wychodząc z sali.
- Jakoś wolno mijały te ostatnie lekcje - rzuciła Bridgit - Amm Demi..?
- Tak? - rzuciłam jej pytające spojrzenie, biorąc łyk soku.
- Am.. słyszałam jak Ashley rozmawiała z Brook i mówiła jej, że między tobą a Malikiem coś jest.. to prawda? - po usłyszeniu tych słów, zwróciłam cały sok z ust na trawę.
- Co!? - zakrztusiłam się
- Czyli to nie prawda?
- Oczywiście, że nie .. ja i Malik? NIGDY! - rzuciłam kręcąc głową.
- To dobrze, bo już myślałam.. Ale przecież ty byś tego nie zrobiła, znasz przecież tego chłopaka. Największy idiota szkolny - dodała. Nie no Ashley przesadziła i to ostro. Że niby ja i Malik!? Hahaha dobry żart. On - nigdy! Po chwili przy drzwiach dorwała mnie Selena.
- Idziesz w piątek na imprezę do Mark'a ? - zapytała Sel kiedy wyszłyśmy na plac przed szkołą.
- Nie wiem zobaczę - rzuciłam wyciągając klucze od samochodu.
- Chodź, cała szkoła się zlatuje - nalegała. Otworzyłam drzwi samochodu i wsiadłam do środka.
- Zobaczę jeszcze - zapięłam pasy i odwiozłam dziewczynę do domu.

***
Po odstawieniu przyjaciółki do domu wróciłam do siebie do mieszkania. Rzuciłam torbę w kąt i poszłam do kuchni w celu przygotowania kolacji. Wyjęłam mrożoną pizze z zamrażalnika i wrzuciłam do piekarnika. Włączyłam telewizję i poszłam sie przebrać. Wskoczyłam w dresy i biały top i zbiegłam na dół. Nim się obejrzałam posiłek był gotowy. W krótkim czasie spożyłam i położyłam się spać. Jutro czeka mnie kolejny dzień w szkole, jednak mam nadzieję, że nie natknę się na Malika. A jeszcze ta impreza, na której się pewnie pojawi. Hmm.. nie wiem czy dobrym pomysłem jest abym tam szła. Nie wiadomo co takiemu może uderzyć do głowy.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~******~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Mamy pierwszy rozdział może nie jest zbyt długi ale reszta będzie dłuższa. Mam nadzieję, że zostawicie jakiś miły komentarz :) Do następnego xoxo ;)